Forum Imperium Strona Główna Imperium
New Gdańsk Republic
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przekleństwo Zapomnienia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Imperium Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jego Jajeczna Wysokość
Nosiwoda



Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 377
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Wto 17:57, 25 Kwi 2006    Temat postu: Przekleństwo Zapomnienia

Tekst, który zachował się na jakimś tam forum dzięki czemu przetrwał formatowanie i spalenie dysku. To takie moje dziecinne opowiadanko kiedy jeszcze nie za bardzo wiedziałem co chcę robić i jak mam to robić. Zwykła, durna fantastyka, ale wkleje to tu kiedyś dla porównania do przyszłych prac. Może komuś się kiedyś będzie chciało przeczytać to badziewie...



Rozdział 1
Przekleństwo Zapomnienia



Liść o złotej barwie pokryty małymi brązowymi plamkami, powoli opadał, lekko kierowany przez delikatny podmuch wiatru. Liść ten spadł z dębu, pod którym siedział wędrowiec. Rozsiadł się on tam opierając zmęczone plecy o wilgotny, porośnięty mchem pień.
Ów dąb rósł nieopodal drogi . Wiodła ona w jednym kierunku do niedużego, rolniczego miasteczka zwanego Ridelt. Zaś drugi kierunek prowadził do ciemnej, dzikiej i niegościnnej krainy, przez okolicznych chłopów zwanej Doliną Nocy. Podobno na tamtych ziemiach trwała wieczna noc, a księżyc stał się panem niebios. Z czasem prości i przesądni mieszkańcy okolicznych ziem, uznali ową dolinę za miejsce złe i przeklęte. Przez kilka pokoleń Dolina Nocy stała się okolicznym symbolem zła. Miejscowe ludy zaczęły unikać tego miejsca z roku na rok, bardziej i z większym dystansem. Niekończąca się fala plotek i historii dotyczących tej doliny stała się niemal tradycją. W wioskach coraz częściej pojawiał się ktoś, kto podawał się za śmiałka, który właśnie wracał z tamtej krainy. Oczywiście mieszkańcy chętnie słuchali tych historii. Natomiast owi śmiałkowie chętnie je opowiadali. Większość z nich, a może i wszyscy nie widzieli nigdy tej krainy na oczy, lecz był to dobry sposób na zarobek.
Liść dębu, raz jeszcze zawirował. Słońce odbiło się w jego powierzchni złotawym błyskiem. Po czym bezszelestnie opadł na kolano siedzącego podróżnika. Kolor liścia wyraźnie kontrastował z jego powycieranymi, lecz nadal mocno czarnymi spodniami. Wędrowiec bardzo szybkim ruchem głowy odwrócił się i spojrzał na liść. Ruch był wystarczająco energiczny, aby kaptur jego czarnego płaszcza spadł mu z głowy, odsłaniając rysy elfiej twarzy. Jego oko morskiego koloru spoglądało właśnie z przesadną uwagą na liść, a jego źrenica znacząco się powiększyła. Elf wyciągnął powoli rękę w kierunku liścia. Przyjrzał mu się przez dłuższą chwile, delektując się jego naturalnym pięknem. Po czym delikatnie wsunął go do jednej z kieszeni płaszcza mamrocząc coś pod nosem. Rozejrzał się. Za jego plecami był gęsty las, a przed nim rozpościerało się nieduże urwisko. W dole widać było lekko dostrzegalne zarysy ostatniej wioski, która była jak mawiali chłopi, bezpieczna. Na niebie świecił księżyc, któremu nie dużo brakowało do pełni. Choć przebycie doliny dzielącej go od wioski było kwestią trzech godzin szybkiego marszu, to wolał spać tutaj, w lesie. Upewnił się czy jego miecz leży w zasięgu ręki. Po czym oparty o pień dębu, wpatrzony w piękno doliny rozpościerającej się przed nim, zasnął.

* * *

Elf leżał i nerwowo wypatrywał czegoś w mroku, którego pomimo swojej zdolności widzenia w ciemności, nie mógł przejrzeć.
- Cóż to za mrok, który nieprzenikniony dla elfa pozostaje - pomyślał, a myśli wydały mu się takie rozmyte, niedokończone - Lecz czego ja szukam?
To pytanie rzeczywiście miało sens, nie wiedział, czego wypatruje. Czuł jakby to wszystko było takie rozmyte, niekompletne i pozorne. Przez chwilę poczuł się dziwnie, mrok zasłonił mu wszystko kurtyną ciemności, czas zdawał się stać w miejscu.
- Co się dzieje? - pomyślał - Dlaczego wszystko jest takie... - zamilkł na chwilkę wpatrując się się w ciemność, gdyż wydało mu się, że coś się tam poruszyło - ...niewyraźne.
Tym razem był już tego pewien. Coś wyskoczyło z ciemności i z przeraźliwym, przenikliwym piskiem rzuciło się na przerażonego elfa.

* * *

Wędrowiec krzyknął, a krzyk jego delikatnego, pełnego wdzięku i tajemniczości głosu rozniósł się echem po okolicy. A łagodność jego głosu znacząco kontrastowała z krzykiem przerażenia, który przed chwilą wydobył się z jego gardła.
- To tylko sen. - pomyślał, rozglądając się odruchowo dookoła - Mój krzyk mógł zwrócić czyjąś uwagę, lepiej już wyruszę.
Nikogo w pobliżu nie dostrzegał, ani nie słyszał. Pospiesznym ruchem zgarnął elficki plecak, wykonany z lisiego futra i miecz, w pięknej skórzanej pochwie. Następnie wykonał kilka dużych skoków w stronę urwiska, stając na jego skraju. Nadal rozmyślał nad snem.
- Po, cóż wpatrywałem się w tą ciemność? - cały czas wracał do tego pytania - Czego szukałem?
Spojrzał w dół urwiska. Odszukał wzrokiem miejsce, w którym zejście było najwygodniejsze. Zręcznie zszedł ostrożnie stawiając stopy i podpierając się rękoma. Kiedy znalazł się już na dole, spojrzał na niebo. Niedługo miało świtać. Dolina była porośnięta wysoką, soczystozieloną trawą sięgającą mu na wysokość szyi. Wśród trawy wypatrzył wiele polnych chwastów i kilka ziół, które upchnął do woreczka noszonego w plecaku. Słońce wychyliło się zza horyzontu. Wędrowiec przystanął wpatrując się w czerwone słońce. Przez kilka minut kontemplował ten widok w ciszy, a oczy jego zdradzały zachwycenie. Kiedy zdołał już opanować falę zachwytu, spowodowaną pięknem widoku kontynuował swoją podróż. Za kierunek obrał wioskę, której zarysy widział z urwiska.
Marsz był szybki i energiczny, trwał w pobliżu trzech godzin. Lecz elfowi czas ten minął znacznie szybciej, ponieważ okolicę wioski należały do naprawdę pięknych. Teren był lekko pagórkowaty, a wiodąca przez niego ścieżka raz pieła się nieznacznie do góry, po to by później zniżyć się z powrotem. Okolice były wyjątkowo kamieniste, przez co często zatrzymywał się, aby wyciągnąć z buta kamienie. Pojedyncze drzewa stojące gdzieniegdzie były przeważnie wierzbami. Pomniejsze krzewy rosnące tu i ówdzie zakwitnięte małymi, fioletowymi kwiatkami, które dodawały temu miejscu uroku. Choć elf kochał przyrodę i znał dobrze gatunki roślin to był pewien, że nigdy wcześniej nie spotkał się z takimi krzewami. Można było znaleźć tam także pojedyncze kaktusiki rosnące na małych polankach. Między trawą można było wypatrzyć malutkie gryzonie uciekające przed krokami wędrowca. W końcu ścieżka zaczęła się rozszerzać, stając się dużym placykiem, z którego odbiegały dróżki we wszystkie strony. Elf obrał tą ścieżkę, która prowadziła w stronę placu głównego wioski. Już stąd widać było, że pomimo wczesnej godziny wioska zaczęła już tętnić życiem. Wdychając powietrze nosem wędrowiec wyczuł w powietrzu zapach gospody i powolnym krokiem rozglądając się przy tym na boki udał się w tamtym kierunku.

* * *

Do pełna. - wychrypiał głos pijanego krasnoluda - Powiedziałem do pełna! - powtórzył krzykiem poganiając gospodarza do działania. Gospoda "Pod Orłem" była niemal pusta jak przystało na ranek. Izba była duża, słabo oświetlona światłem wpadającym przez dwa małe okienka zasłonięte brązowymi zasłonami. Wszędzie stały masywnie wykonane stoły z drewna dębowego. W jednym z kątów stał drewniany kontuar, za którym stał siwy mężczyzna, będący gospodarzem. W powietrzu wisiała mieszanka zapachów w skład, której wchodziło zapach alkoholu, jedzenia, drewna i kadzidła, którego dymek unosił się w pobliżu kontuaru. W gospodzie zaledwie kilka osób. Krzykliwy i pijany krasnolud, grupa czterech ludzi wyglądających na zwykłych awanturników i osobnik okryty szczelnie płaszczem i kapturem siedzący w jednym z zaciemnionych rogów gospody. Elf wszedł do gospody. Rozejrzał się. Przez krótką chwilę spojrzał na krasnoluda wzrokiem pełnym politowania i oburzenia zarazem. Następnie zbliżył się do kontuaru. Stojąc wpatrzony w obrazek wiszący za plecami gospodarza, milczał krótką chwilę. Siwy mężczyzna lekko zdziwiony obejrzał się za siebie jakby sprawdzając, na co patrzy jego gość. Obraz przedstawiał jeźdźca siedzącego na koniu. Odziany był on w czarny, gruby płaszcz. Lecz ciało jego i twarz w całości ukryte w mroku. Wędrowiec potrząsnął energicznie głową jakby chcąc się otrząsnąć z zamyślenia.
- Co podać szanowny przybyszu? - spytał gospodarz z wyuczoną grzecznością, spoglądając raz jeszcze w miejsce obrazka jakby nie wiedział, czemu elf tam patrzy i odgarniając przy tym grzywkę.
- Ciepłą strawę i pokój dla jednej osoby - odpowiedział elf, przymrużając oczy nadal wpatrzony w obraz.
Gdyż właśnie ujrzał coś, co przykuło jego uwagę. W oczach konia widać było lekko zamazane księżyce w wersji półkola.
- I trochę jedzenia, które nie popsuje się w podróży - dodał, z wyraźnie malującym się w jego oczach strachem. W tle słuchać było sprzeczkę krasnoluda z jakimś człowiekiem, lecz wędrowiec nic z niej nie zrozumiał gdyż był zamyślony.
- Się robi - odparł natychmiast gospodarz, dziwnie przyglądając się to elfowi to obrazowi.
Drzwi zaskrzypiały i ktoś wszedł do środka. Wszyscy goście gospody odruchowo spojrzeli w stronę drzwi, tylko jeden nie. Elfa poraz drugi oblał strach. Był niemal pewien, że przez chwile nogi konia znacząco się wydłużyły i chwilę później na powrót skróciły.
- Dużo tego jedzenia? - spytał gospodarz, spoglądając w stronę drzwi.
- Podróż przewiduje na około trzy dni - odparł elf, nakładając na głowę kaptur. Jego zwykle jasna skóra teraz wyraźnie zbledła.
- Ile? - spytał wędrowiec, trzęsącą ręka rozwiązując sakiewkę.
- Osiem miedziaków - odparł gospodarz po chwili namysłu, w czasie, której przyglądał się trzęsącej ręce elfa, a na twarzy jego malowało się zdziwienie. Elf wyciągnął z sakwy jedną srebrną monetę i trzęsącą ręką podał ją gospodarzowi, który chwile później zwrócił mu dwa miedziaki reszty. Dopiero teraz przerażony elf rozejrzał się po izbie by sprawdzić, kto przybył. Był to dość wysoki i przystojny blondyn o włosach długości do ramion. Odziany w nowe i drogo przyozdobione zielono-brązowe ubranie. Z mieczem półtoraręcznym w pochwie wiszącej przy jego lewym boku. Patrzał się on prosto na elfa, a twarz jego wykrzywiona była w szyderczym grymasie, co dodawało jego twarzy, co dziwne, większą przystojność. Idąc lekko okrężną drogą, mijając największe skupisko stołów, młodzieniec zaczął zbliżać się powoli w stronę kontuaru. Twarz elfa momentalnie spoważniała. Przymrużył on lekko oczy i położył rękę na rękojeści miecza. Potem obrócił resztę ciała tak by młodzieńca mieć przed sobą. Ten z kolei mijając stołu, nadal zbliżał się powolnymi krokami w stronę elfa. Głowę miał opuszczoną, włosy opadły mu na oczy. Elf cofnął prawą nogę w tył, spoglądając przy tym znacząco na gospodarza. Wyraźnie przestraszony gospodarz bezzwłocznie schował się za kontuarem. Młodzieniec w dalszym ciągu szedł z opuszczoną głową. Kiedy człowiek zbliżył się na odległość równą niecałym trzem metrom, zatrzymał się i podparł lewą ręką o stół. Jego zadbane blond włosy nadal spływały po twarzy. Przy tak słabym oświetleniu, kaptur założony przez elfa, skutecznie okrywał niemal całą jego twarz mrokiem. Jedyny oświetlony fragment to usta, które zaciśnięte były w grymasie złości.
- Kim jesteś? - spytał elf -Odsuń się! -dodał podniesionym głosem.
Lecz człowiek nie reagował.
- Radzę ci się odsunąć -rzekł, bezowocnie próbując ukryć zdenerwowanie.
Człowiek powoli zaczął unosić prawą rękę w kierunku rękojeści miecza.
- Nie bądź głupcem! -krzyknął elf -Zginiesz -dodał już znacznie spokojniej.
Lecz dłoń człowieka powędrowała nie na rękojeść miecza, a do kieszeni płaszcza.
Elf odskoczył krok do tyłu wyciągając przy tym miecz niesamowicie szybkim i płynnym dobyciem. Miecz był cienki i długi, lekko wygięty i wykonany z dobrej stali. Po dwóch stronach ostrza wyryte były elfickie runy. Prawą rękę, w której trzymał miecz cofnął za siebie. Potem stanął na lekko ugiętych nogach, gotowy do wyprowadzenia bądź przyjęcia ataku. Lecz na twarzy jego nie było widać zdecydowania, a raczej wątpliwość i niepewność. Z kieszeni tej młodzieniec wyciągnął niezbyt długi, lniany sznurek. Następnie związał nim włosy, odgarniając je z twarzy. Jednakże nawet teraz jego głowa była spuszczona w dół, a wzrok jego spoczywał gdzieś na podłodze.
- Prosisz się o śmierć! -krzyknął elf, starając się by jego głos brzmiał groźnie i pewnie.
Twarz młodzieńca pokryła się grymasem jeszcze bardziej szyderczym niż dotychczas.
- Chcesz, więc powiedzieć mi, że możesz mnie pokonać? -rzekł młodzieniec głosem spokojnym i zimnym.
Młodzieniec podniósł głowę i spojrzał na elfa wzrokiem pełnym podstępu.
- Oczywiście! - odrzekł gorączkowo elf, zaciskając rękę na mieczu jeszcze mocniej.
- Jesteś tego pewien? - spytał młodzieniec i nie czekając na odpowiedź kontynuował -Jak możesz to wiedzieć skoro nawet…
I tu urwał na chwilę.
- Nie wiesz, kim jesteś - dokończył spoglądając elfowi prosto w oczy.
Elf poczuł jak ogarnia go nieokiełznana złość. Wykonał jeden błyskawiczny skok w stronę młodzieńca, zamachując się mieczem od prawego boku.
- Llanessie stój - niemal wyszeptał młodzieniec.
Kiedy to wypowiedział z ręki elfa wypadł miecz upadając hałaśliwie pod nogami młodzieńca. Natomiast sam elf stanął rezygnując z ataku, łapiąc się za głowę jakby coś sprawiało mu ból. Przez chwile stał trzymając się za głowę i mamrocząc coś pod nosem. Upadł na kolana. Widział w swojej głowie różne obrazy. Setki obrazów zmieniających się przez niecałe trzy sekundy, które wydały się elfowi niesamowicie długie. Nagle wszystkie obrazy zniknęły. Elf jęknął z bólu. Przez przymrużone oczy dostrzegł, iż młodzieniec się nad nim pochyla, po czym, zemdlał.

* * *

W izbie czuć było ostry zapach kadzidła mieszający się z masą innych zapachów. Elf czuł, że na czymś leży, ale nie miał siły otworzyć oczu. Słyszał wodę bulgoczącą w kociołku i czyjeś kroki. Poruszył się lekko żeby sprawdzić czy jest związany. Nie był. Był tak zmęczony i śpiący, że nie miał siły rozmyślać. Zasnął.

* * *

-Zapomniałam czegoś dodać - rzekła starsza kobieta o zachrypniętym i skrzekliwym głosie.
Przez przymrużone oczy, elf zobaczył sufit wykonany z drewna wiśniowego. Do małych metalowych haczyków powbijanych w deski sufitu poprzywiązywanych było pełno rzemieni, sznureczków, drewnianych koralików, kosteczek małych zwierząt, pazurów drapieżników i pukli włosów. Wszystko delikatnie kołysało się na wietrze wlatującym przez otwarte okno. Na zewnątrz padał deszcz. Jego krople nieregularnie stukały w okiennice drugiego okna, które było zamknięte. Słychać było bulgotanie wody w kociołku. Elf nadal leżał, lecz tym razem był na tyle przytomny, że wyczuł, że leży na jakimś łóżku.
- Ach tak -rzekł wyraźnie zadowolony głos starszej kobiety -Zapomniałam szczurzych oczu.
Dopiero teraz do elfa dotarło gdzie się znajduje. Był w chacie wiedźmy. I tym razem sprawdził czy może się poruszyć. Tak mógł. Dźwięki kroków dochodzących zza ściany uświadomiły go, że wiedźma przemieszcza się właśnie do najbardziej oddalonej części izby. Chwilę później słychać było szmer szmacianych woreczków ocierających o siebie. Kroki na powrót się zbliżyły. Wiedźma wrzuciła coś do kociołka. Woda zabulgała. Elf usiadł na łóżku. Izba w której się właśnie znajdował była mała i niemal pusta. Poza łóżkiem znajdowała się tam też sterta skrzynek i kufrów. Wszystko było tam brudne i zakurzone.


Rozdział 2
Liście pokryte krwią



Vermidia trzęsła się z zimna, wtulając się w przemoczony, wełniany koc. Malutkie krople zimnego deszczu kapały nieustannie na jej zmarznięte i wycieńczone ciało. Niebo było ciemne, zalane ciemnoszarymi chmurami. Większość liści zdążyło już opaść z drzew. Jak przystało na późną jesień. Las był pełny kolorów, ale wyraźnie przeważała barwa, złocista. W oddali słychać było wycie wilków wyjących do ledwo widocznego tej nocy księżyca. Delikatny wiatr szumiał między drzewami. Vermidia wcisnęła się mocniej w mała dziurę w pniu drzewa obsypując swoje nogi liśćmi. Miała nadzieje, że to, choć trochę ją ogrzeje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Imperium Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

Skocz do:  

Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin